ŚPIĄCY MUSI SIĘ PRZEBUDZIĆ!

Bogosawienispiacy
Śpiący musi się przebudzić!

Podobno po zamknięciu pchły w słoju, na pewien czas, skacze ona i obija się o wieko. Z czasem poznaje swoją strefę bezpieczeństwa i skacze już tylko na wysokość bezpieczną dla siebie, nie obijając się już o wieko. W momencie usunięcia wieka pchła nie jest już w stanie wyskoczyć ze słoja, jej strefa bezpieczeństwa staje się jej więzieniem…

Żyjemy we wszechświecie, w którym istnieją tylko dwa stany – miłość albo lęk, świadomość albo nieświadomość. Między jednym i drugim jest wolny wybór.
Za każdym razem, kiedy natrafiamy na lęk, konfrontujemy się z naszą własną, osobistą strefą bezpieczeństwa, z naszym własnym więzieniem stworzonym przez nas samych w naszym umyśle. Nie doświadczamy bezwarunkowej miłości, gdyż można ją doświadczyć tylko i wyłącznie poprzez rezygnację z naszej strefy bezpieczeństwa.

Nasza strefa bezpieczeństwa często zbudowana jest głównie z lęku przed bólem i zranieniem, które już dawno się wydarzyło. Ból w jakiejkolwiek formie jest oznaką nierozumienia rzeczywistości.
Gdyby pchła przy pierwszym uderzeniu w wieko, doświadczając go, uświadomiła sobie jego istnienie, przykre doświadczenie natychmiast zmieniłoby się w lekcję, poszerzając tym samym rozumienie i świadomość pchły. Lęk w naszym życiu odgrywa zawsze rolę strażnika chroniącego nas przed bólem i zrozumieniem prawdy. Zrozumienie zaś zawsze daje wyzwolenie i poszerzenie świadomości. Lęk pojawia się zawsze tam, gdzie jest potrzeba odcięcia nas od świadomości prawdy, której wcześniej nie zrozumieliśmy. Trwa na straży dotąd, aż będziemy na tyle silni i świadomi, by się z nim zmierzyć. Kiedy nam się to udaje, jest to znak, że spokojnie poradzimy sobie ze skarbem, który chroni. Z prawdą o rzeczywistości, której wcześniej nie potrafiliśmy przyjąć, dojrzeć i uświadomić sobie na tyle, by spokojnie zrozumieć Boską rzeczywistość i pozwolić sobie doświadczyć wszechobecnej doskonałości.

Nasze lęki pochodzą z naszej przeszłości, a nie z „Teraz”. W wiecznym „Teraz” nic się nie powtarza, wszystko jest z zmienne, w ruchu, pulsuje życiem. Nasza przyszłość zaś powstaje w oparciu o nasze wybory w „Teraz”. Wybraliśmy nieświadomość, by nie doświadczać tego, czego zrozumieć nie byliśmy w stanie w tamtym momencie. Zostało to wyparte do naszej podświadomości, by móc się z tym skonfrontować, jak już będziemy na tyle świadomi i gotowi, aby spokojnie poszerzyć naszą świadomość i doświadczenie o ten bardzo ważny fragment naszego istnienia. Kiedy przychodzi ten czas, gdy śpiący jest już gotów się przebudzić, nikt i nic nie jest w stanie go powstrzymać. Wszelkie przykre okoliczności, które do tej pory wypierał i tłumił nie rozumiejąc, teraz budzą go do świata Światła i Miłości, przybliżając moment doświadczenia w pełni swej Jaźni.
Przebudzeni

W moim życiu spotkałam parę osób, które naprawdę są przebudzone. Przeżywają swoje życie i naprawdę pozwalają sobie doświadczać życia takiego, jakie ono jest. Postrzegają i odbierają je w rzeczywistym stanie. Niektórzy nazywają to byciem tu i teraz.
Są to naprawdę unikalne jednostki. Przebudzeni wśród śpiących. Większości z nas śni się sen, który nazywamy „życiem”. Rzeczywistość snu jest dla nas tak realna i prawdziwa, iż nie uświadamiamy sobie nierealności doświadczeń i iluzji – emocji i lęków. Dopiero w momencie przebudzenia zauważamy, że to był tylko sen, a dla wielu początek prawdy o sobie i swym prawdziwym wymiarze. W momencie przebudzenia zdajemy sobie sprawę, kim naprawdę jesteśmy – a właściwie sobie przypominamy. Uświadamiamy sobie, że sen był iluzją, a my przez cały czas snu byliśmy tacy sami – od momentu zaśnięcia aż do przebudzenia.
Pięć przeszkód na drodze do przebudzenia

„Oświecenie to nie proces uczenia się czegoś nowego, lecz wyzbywania się starych przekonań i nieświadomych nawyków. Nie musimy nic robić, by wzrastać, należy jedynie przebudzić się do czegoś, co już w nas istnieje i trwa od prapoczątków.”

Colin P. Sisson

W przebudzeniu się i odbieraniu doskonałości życia przeszkadza nam pięć elementów. Jest to fundament filozofii „Integracji Oddechem” – rozwiniętej formy Rebirthingu stworzonej przez Colina Sissona. Jednocześnie jest to część mojego życia. Po tych pięciu elementach poznaję, że właśnie zasnąłem lub nawet już dawno śnię sen sprawiedliwego :))

Przyjmijmy, że przydarza nam się jakaś sytuacja – stajemy się jej świadomi. Pierwszą naszą nawykową reakcją i jednocześnie elementem odcinającym nas od rzeczywistości jest:

PORÓWNANIE

Automatycznie i niemal samoistnie porównujemy nasze doświadczenie do podobnych sytuacji z przeszłości i tu już w tym momencie nas nie ma!!!
Nasza świadomość zasypia w przeszłości, a to, co jest w teraz, przestaje dla nas istnieć. Całkowicie i w pełni nie doświadczamy już prawdy obecnej sytuacji, zaczynamy porównywać ją z przeszłymi doświadczeniami, które stłumiliśmy lub których pragniemy doświadczyć. Zaczynamy doświadczać uczuć i wrażeń z pamięci naszej przeszłości, a zwłaszcza tych, których się boimy, gdyż porównanie jest próbą sprawdzenia i kontroli, czy czasem już nie doświadczamy tego, czego się boimy lub czego pragniemy. Następuje kolejny etap w naszym umyśle w ciągu ułamka sekundy, to…

OCENA i OSĄD

Osądzamy nasze doświadczenie jako złe, gdyż nie doświadczamy prawdy, a tylko stłumioną energię naszego doznania z przeszłości, które już wcześniej osądziliśmy na podstawie naszych wcześniejszych doświadczeń – i koło się zamyka. Z reguły reagujemy emocjonalnie, często strachem, gdyż przypominamy sobie doznania, które oceniliśmy jako złe, a które wywarły na nas emocjonalnie największe wrażenie i wpływ. Zastanawialiście się, dlaczego ludzie lubią oglądać horrory? Na wydarzenia „dobre” mało kiedy zwracamy uwagę, a jak już nam się udaje osiągnąć prawdziwy sukces, to od razu się boimy, by się tylko na nim nie skończyło.
Następnie automatycznie pojawia się trzeci element układanki…

OPÓR

Stawiamy opór przed ponownym doświadczaniem tego, o czym nam przypomina obecna sytuacja, a z czym już dawno nie mamy kontaktu. Za oporem w parze idzie tłumienie i pojawia się najbardziej subtelna i trudna do zauważenia część, czyli…

UTOŻSAMIANIE SIĘ

Każdy z nas w życiu odgrywa jakieś role, z którymi się utożsamia. Spytasz kogoś, kim jest, to powie ci, że jest dyrektorem, ojcem, kierowcą, terapeutą itp., lecz czy naprawdę tym tylko jesteśmy? Co się z nami stanie, jak zmienimy zawód? Jeżeli mówię, że boli mnie noga, to czy rzeczywiście MNIE boli, czy tylko utożsamiam się z moim ciałem? Jeżeli jest mi smutno, to czy naprawdę tak jest, czy tylko utożsamiam się z moją sferą emocjonalną i uczuciem smutku? A jak smutek zniknie, to gdzie będzie ten smutny ja? Kiedy czuję wściekłość, bo ktoś mnie obraził, to czy jestem wściekły, bo tak rzeczywiście było, czy tylko identyfikuję się z moimi mentalnymi wyobrażeniami o sobie, w które wierzę? Czy naprawdę jestem tylko tym, w co wierzę, czy może jeszcze czymś innym?

Kiedy miałem problem ze zrozumieniem utożsamiania się, przyszła do mnie bardzo fajna opowieść dokładnie obrazująca ten aspekt:

Do Mistrza przychodzi kobieta z poważnym problemem, nie zdążyła jednak wypowiedzieć słowa, kiedy mistrz zapytał:
– Kim jesteś?
– Jestem Aria.
– Nie pytam, jak masz na imię, ale kim jesteś?
– Jestem szwaczką.
– Nie pytam się, co robisz, tylko kim jesteś?
– Jestem żoną Erycha.
– Nie pytam, czyją żoną jesteś, ale kim jesteś?
– Jestem matką moich dzieci.
– Nie pytam, czyją matką jesteś, ale kim jesteś?
– Jestem kobietą!
– Nie pytam, jakiej płci jesteś, ale kim jesteś?
Mistrz, widząc zakłopotanie kobiety, powiedział:
– Jak znajdziesz odpowiedź na to pytanie, twe problemy znikną.

Podobno jesteśmy tu, by właśnie odnaleźć odpowiedź na to pytanie.
Kiedy odnalazłem odpowiedź, postawiono przede mną następne pytanie: „Teraz, kiedy już wiesz, kim jesteś, czy masz na tyle odwagi, by być w pełni sobą?”.

ANALIZOWANIE

Analizowanie jest kolejną pułapką umysłu. Kiedy czegoś nie rozumiemy, to boimy się i uciekamy przed tym, wypierając to z naszej świadomości, gdyż „zrozumieć coś, znaczy zrobić to!”. Tylko doświadczenie daje zrozumienie. Często myślimy, że wiedza jest potrzebna, by coś zrozumieć, lecz doświadczenie jej nie potrzebuje. Analizowanie jest próbą zrozumienia bez doświadczania prawdy na podstawie szczegółów z przeszłości, idei i wiedzy zapożyczonej od innych. Analizowanie zawsze jest sposobem ucieczki od doświadczenia i prawdy, jaką każde doświadczenie ze sobą niesie.

Wszystkie te pięć elementów mamy w pełni perfekcyjnie opanowane. Dzieją się w ciągu ułamków sekund w naszej świadomości. Obszar działania naszego ego zamyka się w tych pięciu sferach. Bez przerwy analizujemy, oceniamy, stawiamy opór, utożsamiamy się z czymś i znowu porównujemy, analizując, przez co nie możemy doświadczać i być tym, kim naprawę jesteśmy. Przestajemy być sobą i odgrywamy role. Kiedy uświadomimy sobie, że jesteśmy aktorami na scenie życia, a nie rolami, które ogrywamy, życie naprawdę stanie się proste. Pocieszające jest to, że bez względu na to, jaką rolę teraz odgrywamy – kata czy ofiarę, kalekę, sportowca, bogacza czy żebraka, osobę poblokowaną i zakompleksioną (moja ulubiona :)),  czy mistrza duchowego, bez względu na te wszystkie role – MY SIĘ NIGDY NIE ZMIENIAMY, ZAWSZE JESTEŚMY W GŁĘBI SERCA SOBĄ. Tym, kim naprawdę jesteśmy. My tylko gramy na scenie życia, że tak nie jest. :))

Będąc kiedyś na pewnych warsztatach, prowadzący rozstawił siedzenia tak, jak są w samolocie, i stworzył atmosferę lotu nad Pacyfikiem. Po pewnym czasie przyjemnego lotu poinformował nas, że silniki uległy zniszczeniu i za minutę spadniemy do morza. Mamy czas, by wykonać jeden krótki telefon i powiedzieć jedno-dwa słowa. Padło szybkie pytanie: „do kogo byś zadzwonił i jakie to słowa?”. Po paru minutach zapalił światło i powiedział, że nie jesteśmy w samolocie i możemy ten telefon wykonać teraz! Podniosło się parę osób i wyszło z sali (to byli ci, co zrozumieli). Ja siedziałem na swym miejscu, zmieszany, nie wiedząc, co robić – czekałem, co będzie się dalej działo (przy okazji zobaczyłem, jak reaguję, jak zachowuję się często w życiu wobec różnych sytuacji – czekam :)). Kiedy te parę osób wyszło z sali, prowadzący zwrócił się do nas z pytaniem: „proszę o podniesienie rąk te osoby, którym nie pokazała się żadna osoba, do której mogłyby zadzwonić”. Nikt nie podniósł ręki. Prowadzący powiedział wtedy słowa, które głęboko zapadły mi w sercu: „Czy naprawdę potrzebują państwo aż tak ekstremalnych sytuacji w swoim życiu, by zadzwonić do osób, które kochacie?”. Poraziło mnie to jak prądem. Dosłownie włosy mi się zjeżyły na karku – ZROZUMIAŁEM… Życie nie polega na asekuracji, a na działaniu w miejscach, gdzie najbardziej tego działania unikamy. Wyszedłem i zadzwoniłem do domu, by powiedzieć to, czego nigdy im dotąd nie powiedziałem…

Następna sytuacja: idziecie do lekarza i po badaniach okazuje się, że macie złośliwy nowotwór, zostało wam mniej więcej trzy miesiące życia! Szybkie pytanie: „co robicie?”. Pracujecie do końca swoich dni w obecnej pracy? Czy może coś innego, co robicie? Siedzicie przez ostatnie tygodnie waszego życia w domu, czy może gdzieś jedziecie? Zostały wam tylko 3, a może nawet już tylko 2 miesiące życia!
Wypisaliśmy wszystko to, co byśmy zrobili. Z reguły były to rzeczy, które zawsze chcieliśmy zrobić, bardzo przyjemne i często szalone. Nigdy nie mieliśmy na to czasu i kiedy teraz już go naprawdę nie mieliśmy, to mogliśmy w końcu pozwolić sobie na wybór pragnienia duszy. Na pozwolenie usłyszenia swoich własnych marzeń i pragnień. Pada komunikat: „Nie jesteście chorzy, jesteście zdrowi i możecie spełnić swoje marzenia”.
Czy naprawdę potrzebujemy aż zachorować na raka, by docenić życie?

Śpiący musi się przebudzić. Budzić się, to znaczy uświadamiać sobie, że śpimy…

 

autor: RAFAEL(http://www.astraldynamics.pl/)

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can leave a response, or trackback from your own site.
Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>