ODCZUWANIE NIE ZABIJA.

Czy wiesz, że emocje transformują się samoistnie po ok. dziewięćdziesięciu sekundach, jeśli tylko nie usiłujemy ich tłumić?

Znalezione obrazy dla zapytania radość życia
Zauważ, że tak naprawdę rzadko kiedy pozwalamy sobie W PEŁNI poczuć swoje uczucia. Całymi dniami, tygodniami, miesiącami a nawet latami potrafimy chodzić z emocjami buzującymi gdzieś w tle, ciągle z nimi walcząc, próbując odwrócić od nich uwagę, stłumić i stawiać im opór.
Paradoksalnie one wtedy zaczynają dominować w naszym życiu, a jeśli nie przejmują nad nami kontroli to po prostu pożerają naszą energię.
Pracowałam kiedyś coachingowo-psychologicznie z dziewczyną zmagającą się od lat z silną nerwicą. Zwykle takie osoby klasyfikuje się z miejsca na psychoterapię, ale ona po latach różnych (psycho)terapii czuła się coraz gorzej – coraz bardziej chora, „nienormalna” i „dziwna”.
Szybko okazało się, że najbardziej potrzebuje większej uważności na samą siebie. Gdy poczuła, że nie jest problemem do naprawienia i że dzieli z osobą, z którą pracuje te same mechanizmy i podobne problemy, jej umysł otworzył się na zmianę.
Stosowałyśmy różne techniki i część z nich zaadoptowała sobie do swojego codziennego planu dnia i praktykowała samodzielnie. Ale najbardziej pomogła jej jedna konkretna technika, polegająca na tym, że miała sobie wyznaczyć SPECJALNY CZAS NA ZAMARTWIANIE SIĘ DO WOLI. „Na maxa!”.
Gdy zaczynały ogarniać ją lęki w ciągu dnia myślała sobie na przykład: „Chwileczkę, o 14 mam całe piętnaście minut żeby zamartwiać się ile wlezie. Teraz pomaluję sobie paznokcie”. Doszło do tego, że nie mogła się doczekać tej 14, co samo w sobie nieco ją rozbawiło i zburzyło nieco śmiertelną powagę, z jaką traktowała swoje lęki. Wreszcie nadchodziła wyznaczona godzina zamartwiania, bania się, panikowania i zadręczania się wszystkim do woli. Całe 15 minut. Na początku pochłaniało ją to doświadczenie. Z czasem jednak zauważyła, że panika jakby sama zaczyna ustępować i to całe zadręczanie robi się po chwili…. zwyczajnie nudne!
Podobny obraz Pewnego razu zaczęła się nawet z tego wszystkiego śmiać…

A co takiego czai się w tle Twojej świadomości? Co cały czas spychasz, z czym cały czas walczysz, co takiego najbardziej boisz się poczuć?
Smutek, rozpacz, wkurw, bezradność, poczucie, że nie można Ciebie kochać, paniczny lęk, a może poczucie, że nie jesteś wystarczająco dobry? Wszystkim nam wyświetlają się takie „filmy” , emocje i myśli. Taka jest kondycja człowieka.
A może mama i tata powtarzali Ci całe życie, że jesteś jakiś dziwny, nienormalny, nieżyciowy, głupi, idiota, psychiczny, nie nadający się do niczego, bezwartościowy, nieudolny, chory i nic nie potrafisz zrobić, jak należy, a Ty całe życie walczysz z tymi myślami i próbujesz udowodnić „im” lub samemu sobie, że wcale tak nie jest? A jednocześnie myśli te cały czas czają się gdzieś w tle, gotowe wyskoczyć przy kolejnej „porażce”, przy kolejnej sytuacji, która wyciągnie je na wierzch?
A co by się stało, gdybyś usiadł i zamiast użalać się nad tym, co Ci powtarzano i jak bardzo Cię skrzywdzono, bo nikt nie dał Ci bezwarunkowej miłości, zamiast walczyć z tym, co Cię i tak boli i tak i próbować przekonać samego siebie, że wcale tak źle z Tobą nie jest…. zamiast obmyślać, co zrobić, by tak nie było i by udowodnić innym, ze wcale taki nie jesteś… zamiast stawiać opór tym uczuciom…. Co by się stało, gdybyś przez piętnaście minut spróbował puścić wszelki opór i powtarzał sobie w kółko: „Tak, jestem nienormalny, jestem nienormalny, jestem nienormalny”, Tak, jestem bezwartościowy, jestem bezwartościowy, jestem bezwartościowy”, całkowicie zanurzając się w to doświadczenie, odczuwając je dogłębnie, całym sobą?
Wybierz jedną z tych rzeczy, która najbardziej Cię boli od lat. Albo najbardziej Cię boli DZIŚ.
I powtarzaj. Powtarzaj. Odczuwaj. Zanurz się w tym na maxa. Obiecuję, że to Cię nie zabije.
Na warsztatach u Panache Desai, współczesnego nauczyciela duchowego, odnoszący sukcesy biznesmeni płaczą jak małe zasmarkane dzieci, powtarzając w kółko zdanie: „Nie można mnie kochać, nie da się mnie kochać, mnie nie można kochać, nie można mnie kochać”….
Są pewne rany, które WSZYSCY nosimy w sobie. Problem polega na tym, że nie chcemy ich poczuć. Nie robimy dla nich przestrzeni. Stawiamy opór. Demony czają się gdzieś w tle, pożerając naszą energię i stopniowo dominując nasze życie, bo zauważ, że organizujemy życie wokół swoich „nieodczutych” ran (np. w taki sposób próbujemy je ułożyć , aby ich nie poczuć albo uniknąć ich na przyszłość, a i tak nieuchronnie je odczujemy…).
Co się dzieje z tymi biznesmenami, którzy przez 15 minut powtarzają: „Nie da się mnie kochać?” (lub „Nie jestem wystarczająco dobry”)?
Jak mówi Panache, przy tym ćwiczeniu trzeba pamiętać o opróżnieniu pęcherza, bo pod koniec możesz popuścić ze śmiechu…
Wokół Ciebie może po prostu zrobić się luźniej. Po kilkunastu minutach będziesz miał już kompletnie dość czucia się bezwartościowym i niekochanym.
„Uświadamiasz sobie wyraźnie absurdalność tej nienawiści do samego siebie. Powstaje przestrzeń, w której nienawiść ta zostaje zastąpiona miłością.” P. Desai
Dziękuję <3 span=””>
[Weź to sobie, proszę, jeśli rezonuje, a jeśli nie – olej i rób swoje 🙂 ]

Divya Shivya

You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed. You can skip to the end and leave a response. Pinging is currently not allowed.
Leave a Reply

XHTML: You can use these tags: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>